Oczko wodne a prawo – jesteśmy w ogrodzie

Obecnie wielu ludzi posiadających domek z ogródkiem stara się dbać o obejście. Jednym z częściej stosowanych dekoracji w ogrodzie jest oczko wodne, które daje niepowtarzalnego wyglądu całemu obejściu. Jednakże należy pamiętać o prawie budowlanym, które surowo reguluje przepisy z tym związane.

Kiedy nie potrzebujesz pozwolenia?

Według Prawa Budowlanego nie trzeba starać się o pozwolenie na budowę oczek wodnych o wielkości do 30 m2jednakże to samo prawo nakazuje zgłoszenie chęci takiej budowy właściwym organom. Jeżeli tego nie uczynimy może to zostać uznane za samowolę budowlaną i niestety możemy podlegać surowej karze. Aby tego uniknąć jesteśmy zmuszeni załatwić wszelkie formalności. Przy budowie oczka wodnego do 30 m 2 wystarczy złożyć zgłoszenie w odpowiednim Starostwie Powiatowym o chęci wykonania takiego oczka oraz o dacie rozpoczęcia robót przy oczku wodnym i po upływie 30 dni od daty złożenia zgłoszenia możemy rozpocząć budowę. Jednakże, jeżeli oczko wodne ma być większe niż 30 m 2 zmuszeni jesteśmy starać się o pozwolenie na budowę i niestety procedura jest bardzie utrudniona, co w znacznym stopniu może wydłużyć czas potrzebny do wykonania wszelkich formalności.

Dlaczego możesz zostać zmuszony do rozebrania oczka?

Niestety bez załatwionych formalności możemy liczyć się z koniecznością rozebrania oczka wodnego oraz z karą, którą trzeba będzie zapłacić. Po załatwieniu wszelkich formalności możemy skupić się nad wybieraniem roślinek, rybek czy dekoracji mające zdobić nasze piękne oczko wodne. Prawo Budowlane jest niestety restrykcyjne i aby nie mieć z nim problemów należy go przestrzegać, gdyż jest ono zawsze mocniejsze od nas. Każda samowola budowlana musi zostać rozebrana, a na pewno nie chcemy, aby nasze piękne oczko wodne musiało zostać rozebrane, jeśli włożyliśmy w niego tak wiele pracy i serca oraz materiałów, które też nie są tanie. Nigdy nie jest przyjemne, kiedy musimy rozebrać coś, przy czym się napracowaliśmy i co miało dla nas wielkie znaczenie, dlatego lepiej wykonać wszystko zgodnie z prawem i cieszyć się wspaniałym obejściem oraz relaksować się w ogrodzie, który bardzo atrakcyjnie wygląda.

Spadek temperatury, śnieg i mróz to najtrudniejsze chwile dla wszystkich mieszkańców naszego oczka wodnego – już prawie lodowego. Aby ryby przetrwały tę porę roku, już jesienią zacznijmy szykować się na nadciągające chłody.

Zaprojektowanie nowego ogrodu

Przede wszystkim regularnie wyławiajmy liście, które z drzew fruną wprost do stawiku. Można nad oczkiem przymocować siatkę – osłonkę. Usuńmy też z wody wszelką roślinność – zostaje jedynie sitowie, stanowiące kryjówkę dla ryb. Niewyrwane pędy czy kwiaty zaczną gnić, zanieczyszczając zbiornik i zabierając tlen mieszkańcom oczka. Rozwijające się wówczas w wodzie bakterie, tworzą tzw. efekt przyduchy – to właśnie jego musimy unikać w jesienno-zimowym sezonie.

Średnio, w Polsce, pokrywa lodowa leży pięćdziesiąt dni – zdarzają się, oczywiście miejsca cieplejsze, jednak liczmy się z tym, że w ciągu „białego sezonu” nie zabraknie silnych przymrozków.  Wówczas ryby popadają w zimowe odrętwienie i potrzebują dużo spokoju. Gdy temperatura spadnie poniżej dziesięciu stopni, nie wykonujmy w oczku żadnych prac pielęgnacyjnych. Zabronione jest wchodzenie na lód, stąpanie po nim, bo może to wystraszyć zwierzęta i wybudzić je z zimowego snu.

Kiedy nie trzeba wyławiać ryb z oczka?

Jeśli nasz przydomowy staw ma ponad metr głębokości, nie musimy wyławiać jego mieszkańców. Ważne jednak, by woda była odpowiednio natleniona – inaczej ryby się uduszą, a oczko zacznie wytwarzać siarkowodór. Wykucie przerębla siekierką albo kilofem powinno pomóc, ale często powoduje też falę uderzeniową, śmiertelnie ogłuszającą zwierzęta. Pęcherze pławne uszkadzają się, a zimujące w oczku żaby budzą się nagle ze snu i natychmiast giną. Na nic zdaje się też cięcie lodu piłą, bo przy niskiej temperaturze, wąska szczelina od razu ponownie zamarza. Wielu właścicieli oczek twierdzi, iż włożenie do wody snopka zboża zapewnia dopływ tlenu poprzez niezamarznięte źdźbła.

Jednak ta mikrowentylacja nie jest wystarczającą formą pomocy, niesioną zimującym rybom. Stosuje się więc styropianowe pływaki, w których – zdaniem producentów – woda zamarza dopiero przy minus ośmiu stopniach, a powstała pod urządzeniem bańka powietrza wystarcza wodnym żyjątkom do przetrwania mrozów. Lepszym jednak rozwiązaniem będzie wytworzenie specjalnej poduszki – uzyskamy ją, wypompowując częściowo wodę, tak by pod lodem uformowała się trzycentymetrowa pustka powietrzna. Na nią kładziemy styropianową pokrywkę, uniemożliwiającą tworzenie się lodu. W pracy tej przydadzą się pompy do brudnej wody, które możemy kupić w sklepie ogrodniczym albo… pożyczyć od sąsiada, także właściciela przydomowego stawiku. Choć to najbardziej czasochłonna metoda, na długo zapewnia ona tlen rybom i zachowuje nasze oczka wodne w stanie używalności aż do upragnionej wiosny.